Gdy robisz wszystko , co możliwe a i tak chuja z tego masz.
Wczorajsze grindowanie zakończyło się stanem konta 10$. Nie poddałem się , dziś od nowa ruszyłem do furialnej agresji. Po kolei wygrałem 3 sity , dobiłem do 100$ , udałem się do szkoły , gdzie znajomi po kolei wystrzelali we mnie odpowiedzi że jestem useless w każdej robocie i narazie nic dla mnie. Pojawiła się opcja testowania leków w jakimś koncernie farmacuetycznym , totalna despreacja no i muszę być kompletnie czysty przez najbliższy miesiąć , ale kasa jest tak duża że zainteresowałem się tematem...
Nie byłoby problemu , gdyby ostatnia przygoda tego dnia w świecie wirtualnym wypaliła. 3.5 K $ guaranteed , od początku tylko raise i raise , szybko zdobyłem chip leadera pomimo braku sensowniejszych układów , stan utrzymywał się do final table , gdzie śmieć poganaił śmiecia , dostawałem przebicia i topniała moja przewaga. Jednak wykorzystałem nadmiar brawury u przeciwników , call preflop kT na k2 u jakiegoś pajaca. Trafia 2 na riverze. Gramy dalej , walka o 1000 $ za pierwsze miejsce ,dla mnie to byłoby autentyczne zbawienie. KK na bb , akcja przede mną , ja wbijam pusha , call od A2 i wpadam w furię , wiadomo co się dzieje , gdzie skurwysyństwo tej całej gry polega , nosi mnie teraz tak , jakbym się nafetował , 4 21 , bez sensu to wszystko , daję z siebie wszystko a gówno do mnie wraca.
Zamykam chyba w ogóle działalność na tej stronie , tu są sami podróżnicy i mają ciekawe przygody jak Tomek w krainie kangurów , lektura dla 8latków , ja bardziej egzystencjalizm w stylu dzieci z bulerbyn uprawiam , niektórzy do tego nie dorośli i będą dalej klikać oceny i gwiadeczki co mnie po prostu okropnie wkurwia. Jak w sumie wszystko , dobranoc.