Po pierwsze wow.
Notatnik wyprzedził u mnie wszystkie pokerowe softy !
Po drugie zdałem egzamin !
7 godzin w chuj zaawansowanym angielskim lekcji BHP i PO , gdybym rozumiał wszystko to bym pewnie pierdolnął , aczkolwiek musiałem cały czas trzymać przytomnośc umysłu.
Dało radę , poznałem Francuza i Nowozelandczyka , pobujałem się z nimi po mieście trochę w trakcie przerw , fajna sprawa. Ciekawostka , Nowozelandczyk wypaplał that przybył tu w poszukiwaniu dolców i porównał falę emigracji ze swojego kraju ku krainie Ozi do exodusu Polaków na Londyn...
Więc mam uprawnienia do parcy wszelakiej robola , jest super , teraz czekam niecierplwiie na polskiego grilla , który to jest imprezą cykliczną , liczę że tym razem konkretniej się zakręcę , mam już większość papierków i nawet numer telefonu z Vodafonu , jest lans.
Oczywiście stały element , trochę pobłądziłem po mieście , tubylcy sobie żarty robią w stylu turn right , then turn right , potem w prawo i zobaczysz budynek , wtedy kolejny raz idź w prawo i koło bambino... Ale jakoś do dworca ruchem orbitalnym dobiłem , set the controls for the heart of the sun !
Potem szkoła i coraz bardziej przekonuję się do tego że jednak jakiegoś tam skilla językowego mam i na tle swojej grupy jestem jak para asów z ręki , jak Artur Borubar w meczu z Austrią , jak joint przy paczce fajek.
Coraz więcej ludzi poznaję w szkole , fajna sprawa choć gdy wychodzi ile mam lat to trochę rezygnują z dopalania fajki ... ;D
Poza tym dostałem zapomogę z domu i przeżyję spokojnie kilka dni więcej , cieszę się bardzo i z lekkim sercem mogę ruszyć na grindowanie tej nocy.
Wracając do początku to po trzecie : jak widzę dostaję oceny niczym fotka peel serwis za swoje litery... no i spadły mi drastycznie statystyki , co za niefart i depresja. Ale jedna konkluzja , co znaczy różnica kilku gwiazdek gdy w głowie mam galaktyki ?
Ludziom , którzy oczekują ode mnie pisania o faunie i florze , o dialekcie Australijskim i miejscowych grupach etnicznych czy też nazwach ulich które tak dzielnie pokonuję muszę szczerze przyznać , że nie dam rady spełnić waszych oczekiwań , zawsze żyłem bardziej w wyimgainowanym świecie , w którym rzeczywistośc nakładała pewne rysy , struktury , szkice jak kolorowanka a ja klikałem jak w paincie na znaczek farby i uzupełniałem po swojemu witraże tej świątyni. Sacrum jak u Meza.
Szukam powoli nowego mieszkania z Lucą , typ jest mega , próbuje ogarnać wycieczkę do jakiejś wioski hipisów na półtorej miesiąca , rozważam opcję że uderzę z nim po swoim kursie i oleję matury , wrócę wtedy do polski jako malarz i chuj z wykształceniem...
Zostanę czarnoksiężnikiem z krainy Ozi ... a pora na przewartościowanie pewne , piękno na liście przebojów dzięki esemesom 20 lat prawie wyprzedza prawdę i wszystkie ciężary. Mieć tabołek z marzeń i błąkać się bo globie , it could be sweet...