Wczorajsza ucieczka w surreal była formą terapi.
Dziś obudziłem się z nową energią , postanowiłem coś ogarnąć , zmienić.
No to heja , zrobiłem sobie śniadanie , pozrywałem limetki przy domu , pełna kultura , wypakowałem się , uporządkowałem papiery , posprzątałem cały swój burdel i wisieńka na torcie : uczyłem się angielskiego. Przy okazji Marcin Kozioł , o mnie się nie bój , jedyne pieniądze które do mnie przychodzą to skalpy z Headsupów za 20$...
Miałem szukać pracy , torchę po necie popróbowałem ale to raczej beznsensowne , tutaj społeczeństwo nastawione jest bardziej na bezpośredni kontakt. Czas minął na słodkim ogarnianiu , pojechałem do szkoły , nie zgubiłem się nigdzie , dotarłem bez spóźnienia, bez zmęczenia i przygotowany. Śmiertelna nuda i pożółkła mentalność , jeszcze ryż z psem powinienem zjeść i przesiąknąć azjatycką solidnością. Nie chcę tracić czytelników.
Mam w grupie : 5 polaków ( !!! ) , 2 Słowenki i w sumie ich unikam. Tak to jest już naprawde wesoło , dziś poznałem Kubańczyka o wyglądzie Boba Marleya , dużo z nim gadałem o ogarnianiu w Australii , bardzo sympatyczny typ , nauczyciel taekwondo który jest malarzem na tym kontynencie. Przyjechał tutaj do kobiety którą poznał na Kubie a która jest Australijką , już nawet zdążył wziąść ślub mimo że znają się przez 2 miesiące... obyczajowość imigrantów i desperacka walka o wizy , straszny syf cokolwiek , ale to życiowe dość.
Jeszcze mam Mongoła (lol) a który studiował w Polsce , Chińczyka , Brazylijke , Brazylijczyka , Hiszpanke. Szczególnie sympatyczni i wybijający się kulturowo są Brazylijczycy , strasznie weseli , rozgadani , towarzyscy no i po prostu sympatyczni.
Po szkole tak mi było super (nie zgubiłem się znów ! ) , że zrobiłem grubsze zakupy , będzie co jeść , chuj tam , przestaję się martwić , polacy obiecali mi pomoc , naprawde są bardzo życzliwi i nie spodziewałem się że na końcu świata nawet polska mentalność ulega transfiguracji.
Dojechało mnie zmęczenie , nie mam siły pisać , poza tym trochę się wypisałem wczoraj...
Czyż nie jest tak , że wykolejony , po dniu miliona idiotycznych akcji jestem dużo ciekawszym zjawiskiem ? Dlatego postanawiam dalej szukać przygód...