Moja przygoda się rozpłynęła. Poniekąd osiągnąłem to co chciałem , dorosłem. Dorośli się nie dziwią , nie zachwycają. Więc się prześlizguję pomiędzy ramkami cyferek w kalendarzu , sprytnie i zwinnie zupełnie tak samo jak pokonuję rusztowania. W końcu opanowałem ten zawód w stopniu dostatecznym . Już nawet myśleć specjalnie mi się nie chce. Zrozumiałem mnóstwo spraw , znak zapytania przesznurowałem w kropkę by depnąć w ziemię , gówno , stateczność. Nie ma radości , nie ma smutków , jest tylko oczekiwanie. "...czekają dlatego po prostu , żeby zachować przed sobą kawalątko przyszłości , żeby nie umrzeć." cytując Rozpacz Sartra. Ostatni tom dróg wolności , ostatnie sceny . Sam jestem zaskoczony , jakim warzywem się stałem. Nie palę tydzień , nie gram w pokera dwa , alkohol piłem w tym roku 2 razy poważniej . I jestem dalej w tej jebanej Australii. Kraina która miała dać lekcję pięknego świata i oczyszczenia. Utwardziłem się strasznie , zrogowaciało mi serduszko takie czułe i wrażliwe , już nie szukam wszędzie znaków i symbolii , już nie toczę dialogu z duchem świata . Już dmuchane słowa ani nie bawią , ani nie cieszą. Jak wszystko co jest w innym wymiarze , zaczarowanej przestrzeni bez klamek. Jeśli miałbym zostać tydzień dłużej ... Boję się tego wyobrażenia. Jestem obojętny , ale czuję jednak te skrajne wycieńczenie psychiki , umysłu , to że cały czas się uśmiecham idiotycznie tylko żeby dali mi minuty ciszy. A w tej ciszy czas płynie jeszcze wolniej ... Ale stop. Powinienem udowodnić że się czegoś nauczyłem. To tylko stary sentyment , przekomiczna zasada straconej rycerskości , ostatnie znamie chłopczyka , że czysta kartka wszystko ścierpi , jej nie wolno oszukiwać... Nauczyłem się miliona rzeczy . Najcenniejszej obojętności. Tylko chwilami impuls zrywa we mnie wściekłe kurwy i zachowuję się podejrzanie. Pracować , budzić się rano , obowiązki. I to , że chyba faktycznie trzeba coś z siebie dać by mieć. Sam fakt , iż super zdolny maciuś i wesoły , lubiany nic , największe nic uniwersum daje.
Pracuję , gotuję , jem , myję się i zasypiam , 6 dni w tygodniu. Zostało mi 6 dni w tym tylko 3 malowania. A potrzebowalem coś wypisać , ruszyć , rozniecić popiół , nadzieję , że nie wszystko stracone . Przecież tak lubimy tricki , kłamstwa i gierki...